Wyjazd rozpoczęliśmy od ciężkiej przeprawy ze sprzętem na lotnisku Okęcie w Warszawie. Oprócz naszych quiverów, przewoziliśmy również 5 sporych paczek dla szkoły Wind4fun na Rodos. Oczywiście okazało się, że żaden z quiverów nie mieści się w limicie wagowym, który wynosił 30 kg.
Po wielu bojach, dyskusjach, a nawet groźbach, że nie zdążymy na lot, udało nam się nadać nasz bagaż. Chcecie wiedzieć, jak to zrobiliśmy? Powiedzieliśmy Pani, która nas odprawiała, że właśnie przepakowaliśmy paczki (co nie było zgodne z prawdą), po czym zaczęliśmy je wrzucać na ponowne ważenie. Tutaj przydała się moja stopa, na której opierałem część każdego quivera, redukując jego ciężar. Tym oto „magicznym” sposobem uniknęliśmy nadpłaty za spory nadbagaż. Jeszcze tylko „lastcall” wzywający nas do samolotu i już po chwili mogliśmy się rozkoszować myślą o świetnej prognozie, która nam się rysowała na najbliższe dni. Szkolenie Tym razem w szkoleniu Wavecamp uczestniczyła młodzież, którą po tygodniu można już było śmiało nazwać „youngguns”. 
Część była na poziomie pierwszych, ledwo dokręconych ruf w ślizgu, Michał miał za sobą pierwsze vulcany i jedno wyjście przez przybój nad polskim morzem, a Conrad przygodę z pływaniem wave rozpoczął w tym roku i miał na początku problemy ze skokami na prawym halsie. Ta umiejętność jest niezbędna, by móc polatać na rodosowych falach. Wiatr, po kilku dniach nieobecności na Praso, przyszedł jak na zamówienie równo z naszym przylotem.Wraz z wiatrem pojawiły się niewielkie falki – doskonałe na pierwsze kroki w przyboju. 
Ja, jako „kołcz”, spędzałem na plaży/wodzie dosłownie cały dzień, dbając o to, by każdy pływał pod moim okiem jak najwięcej. Z reguły szkoliłem na dwóch sesjach wave dziennie, przeplatając je dwoma pływaniami na płaskiej wodzie. Oczywiście, bezsensowne byłoby, gdyby młodzież spędzała tyle godzin dziennie na wodzie. Dlatego każdy wybierał sobie bloki, w których chce uczestniczyć. Patrząc na postępy, zdało to świetnie egzamin. Ci, którzy potrzebowali spędzić więcej czasu na płaskiej wodzie (np. Mary, Teo), szlifowali tam różnego rodzaju zwroty i manewry, od rufy w ślizgu zaczynając, poprzez duckjibe’y, a na body dragach kończąc. 
Zwracałem uwagę na prędkość podczas wykonywania manewrów, technikę ich wykonania, a także na tzw. „dwuhalsowość” – by każdy zwrot był szlifowany zarówno na prawym, jak i na lewym halsie. W drugiej połowie wyjazdu przyszedł silny wiatr (nawet do 8bf!), oraz spore, jak na Prasonisi, fale. Obozowicze udowodnili, że takie warunki są już dla nich wspaniałym placem zabaw, a nie przekleństwem. 11-letni Mateusz redukował moc w żaglu przy zwrocie przez rufę wykonując rasowe laydownjibe’y na żaglu 2.7. 
Mary nauczyła się wychodzić z rufy na pełnej prędkości, a Michałowi brakowało naprawdę niewiele do ustania spocka. 14-letni Conrad skupił się mocniej na pływaniu wave i nauczył się skakać 4-5 metrów w powietrze, przy niektórych świecach nieśmiało składając się do backloopów.  Laydownjibe’y, których nauczyłem Conrada na płaskiej wodzie, dodały sporo stylu do jego bottomturn’ów po stronie wave. Bardzo pomocne okazały się filmy, które kręciłem w ciągu dnia. Oglądaliśmy je codziennie wieczorem i na ich podstawie eliminowaliśmy błędy. Nie byłbym sobą, gdybym w krótkich przerwach w szkoleniu nie próbował doszlifować kilku manewrów wave. Tym bardziej, że rzadko zdarza mi się pływać w warunkach na prawy hals. Front loop w ślizgu, frontsideaerial, dużo wyższe shoveit, oraz najważniejsze – chyba odkryłem tajemnicę guscrew/wave 360. Mam nadzieję, że uda mi się zaprezentować ten manewr podczas najbliższych zawodów w Łebie. Tym bardziej, że ominęło mnie kilka sztormowych sesji na Bałtyku, z imprezą WinDissJump włącznie. Patrząc po zdjęciach z zawodów, jest kogo gonić! Podziękowania Wielkie podziękowania dla biura 4sun za mega sprawne zorganizowanie wyjazdu. Dla szkoły Wind4fun – za to, że obozowicze korzystający z Waszych usług mieli sprzęt na najwyższym poziomie. Dla wszystkich rodosowych instruktorów i bywalców za wspaniały klimat. Najbliższe plany Co do najbliższych planów, to czekam na konkretną prognozę dla Łeby. A już 13 września rozpoczyna się PWA w wave w duńskim Klitmoeller. Planujemy pojechać tam większą ekipą popływać, pooglądać najlepszych i, kto wie, może nawet wystartować w eliminacjach. Od razu po powrocie z Danii zapraszam na kolejny, ostatni już w tym roku Wavecamp na Rodos. Jeżeli jesteś zainteresowany/a, napisz do mnie maila na kapusta@wavecamp.pl. Planowany wylot: 30 września. Minimum umiejętności: swobodne pływanie na deskach ok. 110 litrów i mniejszych. Tym razem zapraszam osoby dorosłe, górnej granicy wieku nie ma. Jeżeli zbierze się grupa kilku osób – startujemy! Pozdrawiam, Maciek „Kapusta” Kapuściński (Hydrosfera, Wavecamp, Diss) |
1. |  |
| 2. |  |
| 3. |  |
| 4. |  |
| 5. |  |
| 6. |  |
| 7. |  |
| 8. |  |
| 9. |  |
| 10. |  |
| 11. |  |
| 12. |  |
| 13. |  |
| 14. |  |
| 15. |  |
| 16. |  |
| 17. |  |
| 18. |  |
| 19. |  |
| |
|